W niepewności wydeptywać tysiąc ścieżek...
Wczoraj czułam się szczęśliwa. Miałam nadzieję, że wszystko się dobrze układa, że już mogę spokojnie czekać do wakacji, że rozumiem, że nie możemy się wcześniej spotkać, bo jest chory bo sesja, ale jest dobrze. Znów będzie obok?
Dzisiaj czuję się gorzej chyba niż przed tygodniem, zanim odważyłam się napisać do 4tego.
Cała nadzieja to nadinterpretacja.
Porozmawialiśmy?- w najbardziej sztywny sposób, o nauce, i w sumie pewnie tylko dlatego, że się odezwałam jak mi odpisywał, gdybym poczekała jeszcze chwilkę, pewnie by udawał, że go nie ma.
Może po prostu chce być miły?
Przecież nie dawał mi nadziei. Skąd ja sobie ją uroiłam?
Jesteśmy zupełnie innymi ludźmi po tym roku.
Bo jak facet chce to choćby mury pękały a skały sra**... Gdyby chciał zobaczylibyśmy się nawet tego samego wieczoru. Gdyby chciał i bał się bardzo nie byłby chyba w stanie wytrzymać do wakacji...
Boję się spotkania ale i chciałabym by było już.
poniedziałek, 24 maja 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz